Na wstępie przepraszam i serdecznie zniechęcam do dalszego czytania.
Zdaję sobie sprawę jak żałosne jest moje zachowanie .
Czy ktoś może podsunąć mi powód dla którego warto żyć?
Od sześciu miesięcy próbuję się ogarnąć po tym jak mi szanowna małżonka podziękowała za współpracę. Pomimo dwudziestoletniego związku brak potomstwa, więc nie dla dobra dzieci.
Jestem już poważnie zmęczony tym wszystkim więc proste i szybkie wyjście z sytuacji nabiera atrakcyjności z dnia na dzień. Wiodąc nędzną egzystencję nie zostawię po sobie niczego znaczącego, nie ma więc powodu by zabierać innym miejsce i zasoby na tej przeludniającej się planecie.
To nie jest tak że nie wiem jak żyć, jedynie powodu brak. Brak również zaufania do lekarzy. Miałem pewne doświadczenia, wymigując się ze służby wojskowej, z psychologami i psychiatrami którzy mieli sami poważne problemy.
Zdaję sobie sprawę jak żałosne jest moje zachowanie .
Czy ktoś może podsunąć mi powód dla którego warto żyć?
Od sześciu miesięcy próbuję się ogarnąć po tym jak mi szanowna małżonka podziękowała za współpracę. Pomimo dwudziestoletniego związku brak potomstwa, więc nie dla dobra dzieci.
Jestem już poważnie zmęczony tym wszystkim więc proste i szybkie wyjście z sytuacji nabiera atrakcyjności z dnia na dzień. Wiodąc nędzną egzystencję nie zostawię po sobie niczego znaczącego, nie ma więc powodu by zabierać innym miejsce i zasoby na tej przeludniającej się planecie.
To nie jest tak że nie wiem jak żyć, jedynie powodu brak. Brak również zaufania do lekarzy. Miałem pewne doświadczenia, wymigując się ze służby wojskowej, z psychologami i psychiatrami którzy mieli sami poważne problemy.
--
primus in orbe deos fecit timor