Jako wzorowy małżonek oraz bojownik przedstawiający wysoki standard moralny i etyczny, na widok którego z zachwytem zakrzyknąć można "ecce homo", chciałbym wyjaśnić. Podział na złych i dobrych nie opiera się na podziale płci. W zasadzie jest bardzo podobnie jak z narodowością - nie ma "złych" nacji, są tylko pojedynczy źli ludzie, tak samo jak w przypadku płci. Z pewnością wśród kobiet znajdziemy szeroki asortyment defektów - od obrażalskich, roszczeniowych, nieczułych oziębłych suk po zretardowane i naiwne winożłopy. Ale tak samo wśród mężczyzn znajdziemy agresywnych, prymitywnych alkoholików jak i wyhodowane przez mamusie, niesamodzielne cipy, czasami niezdolne do samodzielnej egzystencji, a czasami narzucające swoją wolę drugiej połówce.
Jakkolwiek powszechną tendencją jest "nie bo nie" to po drugiej stronie można znaleźć szereg analogicznych zachowań, również wołających o kopa w głowę. Osobiście podziwiam zawzięcie, z którym kobiety tolerują prostactwo swoich mężczyzn, u mężczyzn zaś tę wewnętrzną siłę, dzięki której nie potrafią wyjść choćby o centymetr poza swoją perspektywę.
Te chwile, gdy mąż wyzywa żonę od kurew, bo zapomniała pomidorów, wprawiają mnie w wewnętrzną zadumę "kurwa, to jest dopiero miłość".