Od małego pamiętam, jak przed zimą następował rytuał. Wyciągało się buty ze strychu i dawało się im pooddychać. Potem tłuszcz, pasta i wosk. Czyściło się je, szczotkowało, polerowało. Buty mają to do siebie, że jak się o nie dba, to z czasem pięknieją, robią się wygodniejsze. Jak ktoś musiał kupować nowe buty, to znaczyło, że jest cymbał i nie potrafi o obuwie dbać.
Zimno się robi, jesień powolutku w zimę się zmienia. Wyjąłem zatem swoje sztyblety i po przejrzeniu kosmetyków do obuwia, ruszyłem na miasto. Szczotki były w porządku, zabrakło jednak kremu, renowatora, wosku i przydałyby się jeszcze prawidła, poprzednie zdecydowanie się wysłużyły.
Pełen zapału, dobrej myśli i lodowatego wiadru na kostkach pognałem do pierwszego z brzegu sklepu obuwniczego (duża marka, znana marka, tam na pewno będą mieli wszystko czego chcę):
- Wosk? Nie, po co Panu wosk? Tłuszcz się idealnie nada, pięknie nabłyszcza! A prawideł to nie mamy, pan sprawdzi w sklepie obok.
Zdegustowany całkowitą ignorancją ekspedientki przedreptałem kilka kroków do znajdującego się obok innego sklepu (również dużej sieci, też znanej, jak tam nie było, to tutaj będzie na pewno!)
- Wosk? Nie, nie mamy, ale krem mamy, ciemno-brązowy co prawda, ale na czarnych butach nie będzie widać różnicy! A prawidłem to nie mamy, ludzie nie kupują, pan sprawdzi w sklepie obok.
Wyskoczyłem na szybko na fajkę, bo mnie krew zalała. Ignorancja, niekompetencja, kto zatrudnia ludzi, którzy nie mają pojęcia o butach? No dobra, nie każdy musi być alfą i omegą, ale jak się prowadzi sklep z butami, to najbardziej podstawową rzecz, wosk, mieć się powinno. Jak inaczej ładnie uwodoszczelnić i nabłyścić buty? No nie da się.
Dobra, jak się jest leniwym, to można używać tanich nabłyszczaczy, takich co świecą się jak psu jajka po godzinie lizania i efekt też trwa tylko godzinę, ale prawidła? Tych nie da się zastąpić. Pewnie, można starym sposobem wkładać do środka drewienka owinięte gazetami, ale prędzej uwierzę, że terefere sobie cycki zmniejszyła, bo jej się nie podobały, niż w to, że ludzie wolą drewienka i gazety od prawideł...
Oblazłem całe miasto tłumacząc wszystkim, że krem nie zastąpi wosku i, że w sklepie obok nie ma prawideł. Zajęło mi to 3 godziny latania tylko i wyłącznie po obuwniczych. Zrezygnowany, zmęczony i smutny niezmiernie zahaczyłem na samiutkim końcu o malutki sklepik z butami:
- Dzień dobry, czy dostanę może wosk, wie pan, taki do polerowania butów, nie, krem jego nie zastąpi, tłuszcz też służy do czego innego albo chociaż prawidła?
- Niestety, wosk wyszedł. Złożyłem zamówienie, prawideł też nie mam. W ogóle to mnie pan zadziwił, ludzie zamiast wosku biorą nabłyszczacze, a prawidła są dla nich egzotyczną nazwą. Kiedyś miałem plastikowe, ale nawet one nie schodziły, a co dopiero drewniane! Wie pan, ludzie wolą teraz kupować co roku buty za 100 zł niż o nie dbać. Takie czasy...
I taka dygresja. Czy naprawdę tylko ja impregnuję buty, używam wosku, prawideł? Czy totalnie nikt nie dba o obuwie? Czy to prawda, że lepiej kupić co roku buty za stówkę, niż zainwestować raz i przez dłuższy okres czasu chodzić w jednych? W jednych, ale porządnych, z ładnej skóry, z prawdziwym drewnianym obcasem. Czy to problem co dwa sezony wymienić flek i podbić od nowa podeszwę?
Nie wiem co to za czasy, ale dla mnie pielęgnacja butów to czysta przyjemność. Nalewam sobie szklaneczkę whisky, wygodnie siadam w fotelu i pieczołowicie acz delikatnie na początek i koniec sezonu przywracam im młodość. Czy to już zaginęło? Naprawdę jestem dinozaurem?
Zimno się robi, jesień powolutku w zimę się zmienia. Wyjąłem zatem swoje sztyblety i po przejrzeniu kosmetyków do obuwia, ruszyłem na miasto. Szczotki były w porządku, zabrakło jednak kremu, renowatora, wosku i przydałyby się jeszcze prawidła, poprzednie zdecydowanie się wysłużyły.
Pełen zapału, dobrej myśli i lodowatego wiadru na kostkach pognałem do pierwszego z brzegu sklepu obuwniczego (duża marka, znana marka, tam na pewno będą mieli wszystko czego chcę):
- Wosk? Nie, po co Panu wosk? Tłuszcz się idealnie nada, pięknie nabłyszcza! A prawideł to nie mamy, pan sprawdzi w sklepie obok.
Zdegustowany całkowitą ignorancją ekspedientki przedreptałem kilka kroków do znajdującego się obok innego sklepu (również dużej sieci, też znanej, jak tam nie było, to tutaj będzie na pewno!)
- Wosk? Nie, nie mamy, ale krem mamy, ciemno-brązowy co prawda, ale na czarnych butach nie będzie widać różnicy! A prawidłem to nie mamy, ludzie nie kupują, pan sprawdzi w sklepie obok.
Wyskoczyłem na szybko na fajkę, bo mnie krew zalała. Ignorancja, niekompetencja, kto zatrudnia ludzi, którzy nie mają pojęcia o butach? No dobra, nie każdy musi być alfą i omegą, ale jak się prowadzi sklep z butami, to najbardziej podstawową rzecz, wosk, mieć się powinno. Jak inaczej ładnie uwodoszczelnić i nabłyścić buty? No nie da się.
Dobra, jak się jest leniwym, to można używać tanich nabłyszczaczy, takich co świecą się jak psu jajka po godzinie lizania i efekt też trwa tylko godzinę, ale prawidła? Tych nie da się zastąpić. Pewnie, można starym sposobem wkładać do środka drewienka owinięte gazetami, ale prędzej uwierzę, że terefere sobie cycki zmniejszyła, bo jej się nie podobały, niż w to, że ludzie wolą drewienka i gazety od prawideł...
Oblazłem całe miasto tłumacząc wszystkim, że krem nie zastąpi wosku i, że w sklepie obok nie ma prawideł. Zajęło mi to 3 godziny latania tylko i wyłącznie po obuwniczych. Zrezygnowany, zmęczony i smutny niezmiernie zahaczyłem na samiutkim końcu o malutki sklepik z butami:
- Dzień dobry, czy dostanę może wosk, wie pan, taki do polerowania butów, nie, krem jego nie zastąpi, tłuszcz też służy do czego innego albo chociaż prawidła?
- Niestety, wosk wyszedł. Złożyłem zamówienie, prawideł też nie mam. W ogóle to mnie pan zadziwił, ludzie zamiast wosku biorą nabłyszczacze, a prawidła są dla nich egzotyczną nazwą. Kiedyś miałem plastikowe, ale nawet one nie schodziły, a co dopiero drewniane! Wie pan, ludzie wolą teraz kupować co roku buty za 100 zł niż o nie dbać. Takie czasy...
I taka dygresja. Czy naprawdę tylko ja impregnuję buty, używam wosku, prawideł? Czy totalnie nikt nie dba o obuwie? Czy to prawda, że lepiej kupić co roku buty za stówkę, niż zainwestować raz i przez dłuższy okres czasu chodzić w jednych? W jednych, ale porządnych, z ładnej skóry, z prawdziwym drewnianym obcasem. Czy to problem co dwa sezony wymienić flek i podbić od nowa podeszwę?
Nie wiem co to za czasy, ale dla mnie pielęgnacja butów to czysta przyjemność. Nalewam sobie szklaneczkę whisky, wygodnie siadam w fotelu i pieczołowicie acz delikatnie na początek i koniec sezonu przywracam im młodość. Czy to już zaginęło? Naprawdę jestem dinozaurem?
Ostatnio edytowany:
2014-11-16 19:06:01
--
"Więc kim ty jesteś? Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce, lecz czyni tylko dobro" "Oh no, she's killing blind orphans! That's so evil, I mean which is great but blind orphans!" "Odmawianie kobiecie tańca to ignorowanie części jej osobowości. To zniewaga, którą niełatwo zapomnieć. Bowiem ona miała coś do zaoferowania: swoje oddanie. Przed mężczyzną, który z nią nie tańczy, nigdy nie otworzy swej duszy do samego końca."