Ludzie, którzy mieli bardzo zły dzień LXVIII - Waga mówi, że chyba za dużo ważę
Rumburak
·
3 września 2020
69 781
347
61
Jak to mówią - z pechem to się trzeba urodzić!
Gdyby wszystkie zwierzęta były kotami II
Foka
·
3 września 2020
26 940
89
6
Z kocim pyszczkiem kobra jest mniej przerażająca, za to foka jakaś... dziwna.
W 2014 r. Dylan Scalet odziedziczył po dziadku Jacku Sharpie, który zmarł jeszcze przed urodzeniem Dylana, ogromny zbiór zrobionych przez niego fotografii - 5000 niewywołanych zdjęć. Dopiero po 6 latach, kiedy mógł sobie pozwolić na zakup profesjonalnego skanera i kiedy spowodowany Covidem lockdown dał mu dużo wolnego czasu, zabrał się za ich skanowanie. A to, co znalazł, było niesamowite.
Jack Sharp urodził się w Harrold w Wielkiej Brytanii w 1928 r., a w 1955 r. przeprowadził się do Szwajcarii, gdzie w wieku 27 lat rozpoczął pracę w CERN-ie.
Dziadek okazał się niezwykle utalentowanym fotografem. Z zawodu Sharp był brytyjskim inżynierem pracującym w Genewie, w CERN. Jednak w wolnym czasie w latach 1950-70 przemierzał miejskie ulice i dokumentował codzienne życie.
Rodzina opowiadając Dylanowi o dziadku mówiła, że był to człowiek, który w pełni poświęcał się każdemu zagadnieniu, jakie go zainteresowało. Kiedy polubił fotografię, dużo o niej czytał, nauczył się zasad działania aparatu fotograficznego, jak wykorzystać światło, zbudował własną ciemnię do wywoływania zdjęć.
Sharp używał aparatów Agfa Super Silette Apotar 45 mm f/1:3,5 oraz Asahi Pentax K Auto-Takumar 55 mm f/1,8. Większość zdjęć zrobiono w zachodniej części Szwajcarii - w Genewie, Lozannie i w przygranicznych rejonach Francji.
Źródła:
1,
2
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą