Wchodzi do sklepu Pan, staje przede mną, przed ladą i na mnie patrzy... świdruje wzrokiem, pytam co podać, cisza. Myślę sobie: oho, będzie ciekawie. Skoro się nie odzywa, to ja też milczę i sobie patrzymy. Nagle ryknął tak, że aż podskoczyłam:
- Wiśniówkę!!!
- Oczywiście, setkę, dwusetkę, pół litra?
- Litr!
- Nalewka wiśniowa czy wódka?
- Pani sobie chyba ze mnie żartuje!
- Jakże bym śmiała, pytam czego Pan sobie życzy.
Pokazuje paluchem na wino marki wino, w litrowej plastikowej butelce. Podaję.
- 5.49 zł, poproszę.
- Pani sobie ze mnie kpi!
- Nie rozumiem?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą